ANDRZEJ KLIMCZAK: Radio z młodej energii

Geneza radia ma początek w zmianach personalnych w mediach publicznych i dyscyplinarnego zwolnienia mnie ze stanowiska dyrektora programu trzeciego Polskiego Radia pod fałszywymi zarzutami – opowiada Krzysztof Skowroński, prezes i redaktor naczelny radia „Wnet” – Oczywiście powód zwolnienia był tylko i wyłącznie polityczny a tryb zwolnienia podyktowany tym, że radiowa „Trójka” pod moimi rządami odniosła sukces. Pozbyto się w ten sposób dyrektora, który zwolnił program radiowy od komercyjnej doktryny. Wtedy rządziła Platforma Obywatelska i PSL. Wyrzucano dziennikarzy, którzy pracowali, albo byli powoływani w czasach, gdy rządziło Prawo i Sprawiedliwość. To był przedostatni moment, kiedy w programie trzecim PR obowiązywała wolność twórcza.

 

 

Razem ze mną musiało odejść kilka osób, m.in. Katarzyna Adamiak, Grzegorz Wasowski i Monika Wasowska – wspomina Skowroński – Brutalnie pozbawieni pracy, zastanawialiśmy się co dalej robić. W którymś momencie padła nazwa „Wnet” i to zdeterminowało perspektywę prędkości zakładania nowego medium.

 

Radio „Wnet” było na początku jedynie portalem społecznościowym. Naprędce znalazłem siedzibę w hotelu Europejskim. Od momentu podjęcia decyzji o nadawaniu do startu minęło zaledwie 24 dni!

 

Był 25 maja 2009 roku. Taras hotelu Europejskiego, tryskający energią zespół, pięć kamer telewizyjnych – tak wystartowaliśmy. Początek zdominowała wielka radość i zabawa a jednocześnie przekonanie, że tworzymy ważne medium. Od razu zaczęliśmy stosować podtytuł: „Media prawdziwie publiczne”. Pomysł na radio był taki, że będziemy obecni we wszystkich tych miejscach, gdzie nie ma mediów i dziennikarzy. Chcieliśmy opisywać świat w sposób, który nie znajdywał miejsca w istniejących dotychczas mediach. Dzięki temu pomysłowi powstał reportaż radia „Wnet” polegający na tym, że wchodziliśmy do jakiegoś miejsca i opowiadaliśmy o nim znajdując zarówno rzeczy nudne jak i niezwykle ciekawe. Nowością było to, że nie montowaliśmy takiego materiału. To był początek wypełniony radością i zabawą w świecie, w którym – jak nam się wtedy wydawało – wszystko jest możliwe.

 

Takie były pierwsze przymiarki do stworzenia bardziej prawdziwego radia, kiedy zaczęliśmy nadawać na falach radia „Warszawa”, a później na falach radia „Nadzieja”. Stworzyliśmy takie miejsce w polskim eterze, którego dotychczas nie było. Miejsce dla wszystkich tych, których z powodu cenzury nie wpuszczano do innych mediów – u nas mogli się swobodnie wypowiadać. Ważnym momentem dla radia „Wnet” była katastrofa smoleńska – staliśmy się wtedy radiem z Krakowskiego Przedmieścia. Bez przerwy komentowaliśmy i nadawali właściwie wszystko co się działo wokół pałacu prezydenckiego. Staliśmy się radiem opiniotwórczym, radiem, którego słuchały elity związane z prawą stroną sceny politycznej.

 

„Wnet” w papierze

 

Z czasem rosły nasze oczekiwania i ambicje. Powstawało coraz więcej pomysłów, coraz więcej pracowaliśmy. Powstała Akademia Wnet, Jarmark Wnet. Zaczęliśmy wydawać gazetę niecodzienną czyli „Kurier Wnet”. To największa (formatem) niecodzienna gazeta, która się ukazuje dotychczas. Stworzyliśmy spółdzielcze media Wnet i to wszystko okazało się solidną konstrukcją  naszego statku – jak obecnie wskazuje logo – łodzi podwodnej, którą dalej płyniemy.

 

Kurier Wnet w roku 2014 wzbogacił się o śląskie wydanie regionalne, którego redaktorem Naczelnym jest Jadwiga Chmielowska.

 

– Śląskie wydanie zawiera większość tekstów poświęconych problemom tego regionu – historii, gospodarce, społecznym sprawom np. o niebezpieczeństwie ruchu separatystycznego – podkreśla Jadwiga Chmielowska – Artykuły są bardziej radykalne w poglądach i wprost mówią o trudnych sprawach.

 

Od innych gazet Kurier Wnet różni format i styl. Jest gazetą konserwatywną – czarno-białą i w dużym, przedwojennym formacie. Obecnie wychodzą dwa miesięczniki z polskim kapitałem „Śląsk” i „Śląski Kurier Wnet”.

 

„Wielkopolski Kurier Wnet” zaczął się ukazywać pół roku później, od stycznia 2015. Redaktorem naczelnym została dr Jolanta Hajdasz, która podkreśla, że mutacja wielkopolska  różni się od Kuriera Wnet tematyką regionalną –  po prostu staramy się poruszać tematy związane z Wielkopolską i Poznaniem. Druga różnica to autorzy, poza sporadycznymi  przypadkami, są to osoby związane z naszym regionem, często mieszkające w Wielkopolsce od wielu lat, a nawet od kilku pokoleń, co sprawia , że mają szczególną wiedzę i emocjonalny stosunek do dziejących się wokół nas wydarzeń. Prezentują oni najczęściej konserwatywne, prawicowe poglądy i pokazują inne oblicze Poznania niż to przedstawiane na forum ogólnopolskim przez media mainstreamowe ukazujące stolicę  Wielkopolski jedynie jako miasto zamieszkane przez osoby o poglądach lewicowych czy lewackich. Staramy się pokazać, że mieszkają u nas także osoby o zupełnie innym światopoglądzie i wbrew pozorom nie jest ich mało. Wśród wielu autorów: Jan Martini, Henryk Krzyżanowski, Małgorzata Szewczyk, Aleksandra Tabaczyńska opisują w bardzo interesujący sposób problemy ogólnopolskie a nawet globalne łącząc to z doświadczeniem mieszkańca Wielkopolski.

 

Wielkopolski Kurier Wnet jest bardzo dobrze przyjmowany przez mieszkańców regionu – ocenia Jolanta Hajdasz – mamy stałych czytelników, którzy pytają o jego papierową wersję i są przywiązani do naszego wielkiego, gazetowego formatu, który z całą pewnością nas wyróżnia na rynku prasowym. Jesteśmy miesięcznikiem, więc teksty przez nas publikowane mają charakter ponadczasowy, zdarza się, że ludzie wracają do nich nawet po kilku miesiącach. Często także zwracają się do nas z prośbą o zajęcie się jakimś ważnym dla nich tematem, bo mają do nas zaufanie, bo wiedzą, że mamy odwagę poruszać tematy, które gdzie indziej są przemilczane.

 

Wnet w podróży

 

Najprężniej wśród mediów Wnet rozwija się radio, chociaż Kurier wraz z wydaniami regionalnymi są jego doskonałym uzupełnieniem.

 

Obecnie wracamy do źródeł – wyznaje Krzysztof Skowroński – wznawiamy nasze radiowe podróże po kraju. Przejechaliśmy już Polskę w szerz i wzdłuż i nadawaliśmy audycje ze wszystkich ważnych miejsc. Ta podróż trwa już osiem lat. Najpierw podróżowaliśmy po wschodniej części kraju odkrywając niesamowite zniszczenie przemysłu spożywczego. Potem eksplorowana była ściana zachodnia i pokazanie zrujnowanego, polskiego przemysłu.

 

W drodze powstał reportaż, w którym mieszkańcy różnych części Polski opowiadali czego już nie ma, co zostało bezpowrotnie zniszczone, co sprzedane za bezcen, co rozkradzione. Ten reportaż został dobrze zapamiętany przez naszych słuchaczy, tym bardziej, że stał się pretekstem do treści wyborczych pierwszej kampanii prezydenckiej pana Andrzeja Dudy.

 

Coraz większa przestrzeń „Wnet”

 

Rok 2015 i zwycięstwo dobrej zmiany otwarło nam możliwości starania się o koncesję, którą zdobyliśmy 11 listopada 2018 roku, w stulecie odzyskania niepodległości przez Polskę. Zaczęliśmy nadawać w Warszawie i w Krakowie. Jesteśmy radiem, które słyszane jest też we Wrocławiu, niebawem będziemy nadawać w Lublinie, Szczecinie, Białymstoku, Bydgoszczy i Łodzi. Czekamy na odpowiednie rozporządzenia. To co najważniejsze, to stworzenie zespołu. Mamy w ekipie weteranów z 30 letnim doświadczeniem – tak jak mówiący te słowa – oraz fantastyczny, zdecydowanie młodszy, pełen radości twórczej zespół, który cały czas się kompletuje. Dysponujemy już „Pierwszą kadrową”, z którą możemy wyruszać na podbój świata. Udało się znaleźć w Warszawie doskonałe miejsce na redakcję, przy Krakowskim Przedmieściu 79. Z widokiem na Plac Zamkowy, kościół św. Anny, Zamek Królewski, kolumnę Zygmunta. Miejsce wyjątkowe, potwierdzające wyjątkowość radia, bo przecież tworzymy radio uliczne. Naszym zadaniem jest być tam gdzie są ludzie, ale z dala od miejsc, gdzie rytm wyznacza polityka. Interesuje nas nie tylko polska ulica. Udało nam się stworzyć studia w Bejrucie, w Dublinie, Wilnie, Lwowie i Kijowie. Mamy zamiar stworzyć studio w Słowenii oraz studio w Meksyku. Chcemy być radiem, które mówi o tym co się dzieje nie tylko na polskich ulicach ale też na ulicach świata.

 

Jest to możliwe również dzięki pracy naszych zagranicznych korespondentów. Pozwolę sobie tutaj wymienić chociażby Piotra Witta z „Kroniki Paryskiej”, Jana Bogatko oraz Irenę Lasotę – to są asy publicystyki radiowej.

 

Nasi korespondenci działają też w miejscach zdawałoby się bardzo egzotycznych. Do nich należy Kazimierz Gajowy, mieszkający w Libanie i będący chyba jednym z najwybitniejszych znawców Bliskiego Wschodu. W czasie rewolucji w Libanie, kiedy byłem u Kazimierza, zabierał mnie do walczących na barykady i zawsze tam znajdował się ktoś, kto się witał – cześć Kazimierz! Jak się masz? Nie jest celebrytą, ale jest w Libanie bardzo znany.

 

Budujemy radio z młodej energii. Jesteśmy przyzwyczajeni do zawodowego życia w ekstremalnych warunkach. Często ta nasza łódź zanurzała się głęboko, aby po jakimś czasie znowu wypłynąć na powierzchnię. Znowu czujemy, że płyniemy dobrym kursem. Pojawiła się wola współpracy z radiem „Wnet”. To pozwala nam na zaczerpnięcie oddechu. Próbujemy zbudować pomost pomiędzy małymi, polskimi, rodzinnymi firmami a radiem. Chcemy ich przekonać, że reklama w radiu jest możliwa.

 

Na początku lat 90-tych, powstało radio „Zet”, w którym byłem od samego początku. To było radio „uliczne, to znaczy, że to co działo się na ulicy, to było też w reklamie radiowej – małe sklepiki, kramy, muzyka, która była rozkładana na łóżkach polowych płynęła też z głośników radiowych. To było to wszystko co powodowało, że byliśmy blisko naszego odbiorcy na ulicach miast. Potem nastąpiła ewolucja systemu. Weszły na rynek wielkie korporacje, które tak wywindowały ceny reklam, że małych przedsiębiorców nie było stać na ich zakup.

 

Chcielibyśmy przywrócić małym przedsiębiorstwom możliwość reklamowania się w radiu. Sami jesteśmy niewielką firmą. W radiu pracuje ok 20 osób. Współpracowników mamy oczywiście zdecydowanie więcej. Żyjemy tym samym pulsem, którym żyje polski, mały rynek. Chcemy przekonać, że My jesteśmy tacy jak Wy,  Wy jesteście tacy jak My. To jest Wasza antena, ale Wy również pomagajcie nam.

 

W czasie pandemii powstała solidarnościowa akcja radiowa. Pomyśleliśmy, że małe firmy ucierpią najbardziej, więc zaoferowaliśmy darmową reklamę. Teraz trwa trzecia edycja tej solidarnościowej akcji radiowej. Około 100 firm będzie się mogło reklamować w czasie dwóch miesięcy w naszym radiu. I to jest nasz gest solidarności z małymi firmami. Nasze radio jest konserwatywne. Kiedy napisaliśmy pierwszą konstytucję radiową, wyraźnie podkreślaliśmy, że odwołujemy się do wartości chrześcijańskich, że towarzyszy nam ruch republikański pierwszej Rzeczpospolitej i wartości solidarności. To jest ta perspektywa, z której obserwujemy świat i jednocześnie uczciwe określamy granice, których nie przekraczamy.

 

Andrzej Klimczak

 

Tekst ukazał się w numerze 1/2021

„Forum Dziennikarzy”.

E-wydanie można pobrać TUTAJ.