Poza mediami, czyli nieoficjalnie, powszechnie słyszę stwierdzenia o tym, że jestem przeciwna/ jestem przeciwny przyjmowaniu fali uchodźców, ponieważ ci ludzie nie są spadkobiercami naszej kultury i nie odnoszą się do niej z szacunkiem. Według własnego kodu postępowania poruszają się w nie swoich ojczyznach, za które z kolei przelewali krew nasi dziadkowie i pradziadkowie. Po co było wojnami granice wytyczać, by teraz były one dla wszystkich i jak kto chce spoza obrębu państw UE …
Za niemalże bezczelne wielu ludzi uważa też, że uchodźcy chcą traktować Polskę jako kraj przejściowy, jak halę odlotów czy szatnię, jako czas w poczekalni do przeniesienia się do lepszego kraju , czyli bogatszego w socjal. To wykorzystywanie niebogatej Polski. Co będzie, gdy zaczną chorować? Wiemy o tym, na jak dużą opiekę nas stać? Tak często wcześniej mówiono powszechnie w mediach, by oddzielać sprawy państwa od kościoła, a teraz nagle we wszystkich mediach politycy mówią o sercu ludzi, chodzących do kościoła, o chrześcijańskim miłosierdziu, a zatem jakie ono teraz okazuje się ważne w polityce państwa!
Media pokazują prawie wyłącznie kolorowe obrazki na ten temat. Artysta polskich korzeni, wychowany w Danii opowiada śpiewnie w telewizji, że z arabskimi chłopakami fajnie mu się w piłkę grało. Tak powierzchowne oceny się upowszechnia, nie prowadząc głębszych dyskusji o chociażby innym wsparciu ludzi, którzy chcą opuścić swój niespokojny kraj. Czy to ma dziwić, że tak wielu ludzi w Polsce ma obawy? Czy to ma dziwić, że wielu ludzi w Polsce przewiduje tworzenie się enklaw – wysp państwa w państwie? Porównywanie tej sytuacji do wyjazdu Polaków do USA, nie działa.
Jadę dziś taksówką, a kierowca, który wcześniej pracował w misji pokojowej w tamtych krajach, mówi mi, że Polska nie troszczy się o własne rodziny, a przygarnia z gestem rodziny uchodźców i że on tego nie rozumie. Bo jeśli biednej rodzinie w Polsce zabiera się dzieci, ponieważ w rodzinie na osobę przypada rażąco niska kwota, a dzieci oddaje się do rodzin zastępczych płacąc w nich za dziecko 1200 zł z puli pomocowej państwa (taki przykład, podał, że zna), to do polityki prorodzinnej jest nam zbyt daleko, by umieć sobie radzić z tematem rodzin uchodźców i przewidzieć skalę odpowiedzialności za nie.
Słyszę wokół te słowa i sama silnie zastanawiam się nad strefą obowiązku i lęków. Włoska dziennikarka Oriana Fallaci już dawno przestrzegała przed takimi zmianami, ponieważ stworzone obce miasta pod naszymi miastami, wyjdą na wierzch i nam zagrożą. Odrzucała tezy o istnieniu umiarkowanego islamu, uznając dialog Zachodu ze społecznościami muzułmańskimi za niemożliwy. Występowała przeciw środowiskom imigranckim w Europie, uznając je za nieasymilowalne.
Być może dużo w tych słowach jest stereotypów, a za mało jest wiedzy, zrozumienia i współczesnej tolerancji. Na pewno jednak mimo wszystko Polacy zawsze są czuli na pomaganie, ale o tym trzeba rozmawiać odpowiedzialnie, wyjść poza poprawność politycznego salonu i poza przymus zewnętrznych układów politycznych. Jestem przeciw nierozmawianiu o tym wszystkim otwarcie. Jestem przeciw gloryfikowaniu politycznie uzgodnionych tez oficjalnych i spychaniu na margines racji nieoficjalnych. Jestem więc za a nawet przeciw.
Elżbieta Mierzyńska